piątek, 3 kwietnia 2009

MUZEUM SNÓW

Tomasz Jakubiak

ciepłą czerwienią ust

pomarańczem słodkiego przyzwolenia
w słońcu rozkwitłym żółtym polnym kwiatem
spojrzenia magicznego zielenią
błękitną chwilą zachwytu

spójrz na mnie powiedziała
jestem twoją

tęczą

skosztowaniem granatu spełnienia
w fiolecie budzącej się nocy

*** (BŁĄDZIŁA WCIĄŻ)

Tomasz Jakubiak

błądziła wciąż
w poszukiwaniu dnia przy skąpym świetle księżyca
cienistego wypatrywała lasu w oceanie
pustkowia
na bezludziu ukochanej twarzy
zasuszała wspomnienia jak kwiaty
by nagle ścięte nie zwiędły

i była jak owa kobieta
której szczęścia chwile przepadły
anielskim głosem skrzętnie wyliczone

i kiedy spotkała mnie po wyczerpującej podróży
mówiła tak:
- oto me dłonie
odetnij mi dłonie
- oto moja głowa
zetnij mi głowę
- oto moje serce
wyrwij mi serce
- oto moje ciało
spal moje ciało

- oto moje życie
zduś we mnie życie

ale
nie odbieraj mi
tej odrobiny

miłości

KRÓLOWA UCIECZKI

Tomasz Jakubiak


panuje nade mną

niepodzielnie
surowa

po kolana we krwi
nie!
na kolanach!
biegnę do niej

pełznę
beznogi gad

złoto na jej skroniach
poraża mój wzrok i

kiedy jestem u celu to jej tu nie ma
lecz słyszę jej wszechwładny krzyk
rwący w oddali ciszę

*** (MÓWISZ)

Tomasz Jakubiak

mówisz
jutro już mnie nie będzie
możesz odejść jeszcze dzisiaj
odpowiadam

mówisz
jutro już mnie nie będzie dla ciebie
możesz odejść jeszcze dzisiaj
kłamię

NIEDZIELNE ROZMYŚLENIA O KOBIECIE KOCHAJĄCEJ BOGA

Tomasz Jakubiak

Oddam ci każde moje słowo
Ale moje myśli będą należeć do Niego

Wpuszczę cię do mego serca
Ale wiedz że wcześniej zamieszkał w nim już On

Wyjdę za ciebie
Lecz Jemu poświęcę me życie

Oddam ci moje ciało
Lecz ma dusza już teraz należy do Niego

Urodzę ci dzieci
Ale prawdziwym Ojcem będzie tylko On

Nigdy cię nie zdradzę
Choć tylko Jemu potrafię być wierna

Nie opuszczę cię aż do śmierci
Lecz potem będę już tylko z Nim

MAMIE

Tomasz Jakubiak

śmierć
to krótkowłosa dziewczyna
która budzi zaufanie

która uśmierza ból
która przynosi tacę pełną tabletek
która robi zastrzyki
która łata nadzieję strzępami zdań
która nakrywa kocem
która cierpliwie czeka na opadnięcie powiek

śmierć
to krótkowłosa dziewczyna
o głębokim spojrzeniu

która wychodzi z pokoju
która nie trzaska drzwiami
która nie budzi domowników

która gasi światło

UWIERZ W ANIOŁY

Tomasz Jakubiak

Uwierz w Anioły
nawet jeśli ich skrzydła są czarne
Uwierz w Diabła
choćby na jego rogach spoczywała
płonąca aureola

Uwierz w ślepą miłość
i równie ślepą nienawiść
Uwierz w słowa, z których szydzi czas
Uwierz w strach

Uwierz oczom i spragnionym dłoniom
obrazom pełnym barw i zaklętego
Milczenia
Uwierz w dotyk, w muzykę i w głos,
i w ciszę
Uwierz w tysiące codziennych spraw

Któregoś dnia uwierz
we mnie

STRACH

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

"Jak ci na imię?" - "Nie wiem..."
"Skąd tu przychodzisz?" - "Z bliska...
Tęsknię za ciepłem, za śpiewem,
za drżeniem w mocnych uściskach.

Jam dziewczę - cud... Złotowłosa...
Lecz nie chcę wznosić zawoi,
bo ten oto pan, co się boi,
ujrzy mnie zmorą bez nosa...

Nie oślepiajcie mnie zdjęciem!
Pod sufit odpływam, blada...
Nonsens, strzeżony tak święcie,
chcecież przemocą wybadać?"

SERCE

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Zwrócono mi moje serce,
dane w olśnieniu złotem...
Wiem już, że nie jest ono trujące jak szalej
ani wielkie, ani mocne jak serce orlicy,
że nie broni praw jego diabeł czarnolicy -
ale będę nosić je dalej,
szczęśliwa, że znów je dostałam
z powrotem.

BRAMA

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Brama, zabita gwoździem,
Nie służy już więcej,
W rdzawych wiszą zawiasach
Gałganki pajęcze.
W ciemni szmatek łzy rosy bieleją matowo.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Ta brama,
Choć zabita
Lecz tęskni za tobą.

ZAWÓD W MIŁOŚCI

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Okrucieństwo Natury, ten zarzut surowy,
Lecz słuszny, choć go serce z rozpaczą odgania,
Ten błąd wieczny, tyrański, wyrodnej urody,
Niepokoi mnie nocą, aż się gwiazdy mącą,
Zmieniając konstelacje w znaki zapytania.

I nie cieszy mnie więcej róża, winogrono,
Rzewna zieleń majowa czy jesienne złoto.
Smutna jestem jak córka, której dowiedziono,
Że jej matka, rodzona, kochana gorąco,
Jest czarnym charakterem, okrutną istotą.

KRÓLOWA MROZU

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Oto Królowa Mrozu idzie przez ulicę,
otoczona przez dziką śnieżycę.
Usta ma blade, zaciśnięte twardo
i kapelusz z zaśnieżoną kokardą -

w ręku list. Czarne słowa na białym papierze,
z których mróz swój początek bierze.
Idzie prędko ku rzece. Zamarzłe ma oczy.
Rzeka stanie, gdy Królowa w nią skoczy.

ŁZY

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Podaj mi płaszcz - - - deszcz pada...
koniec z pogodą, niestety...
To nie deszcz? Nie, to łzy spadły
z jakiejś dalekiej planety...

DNI

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Życie moje wstawione w cień
więdnie bez światła dziennego.
Codziennie opada z niego
pożółkły, zwiędły dzień...

OFELIA

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Ach, długo jeszcze poleżę
w szklanej wodzie, w sieci wodorostów,
zanim wreszcie uwierzę,
że mnie nie kochano, po prostu.

KUSZENIE

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

"Nie wrócę więcej! Niech mnie Bóg odrzuci
Daleko w gwiazdy! Gdyż mnie świat ten smucił
Niewybaczalnie!" - "Tak, lecz tu zakwita
Miłość, jak storczyk ustronny... Nie wrócisz?"

PRZEDWIOŚNIE

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

dwa obłoki na pustym niebie
i my w oknie salonu sami
chmury tulą się mocno do siebie
cicho krzycząc błyskawicami

PTAK

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Ptaszek umierający chowa się, ucieka,
by go nie ujrzał nikt w świecie,
jak serce, co się skryło w głąb piersi człowieka,
by, umierając, umrzeć w sekrecie.

czwartek, 2 kwietnia 2009

RÓŻA, LASY I ŚWIAT

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Nie czas żałować róży, kiedy płoną lasy -
Nie czas lasów żałować, kiedy płonie świat,
Gdy obszar ziemski jedną staje się Saharą...
Nie czas żałować świata, gdy wznowił się chaos,

Gdy dnia i godziny nikt nie wie,
Kiedy Bóg, kulą ziemską w pierś trafiony, padł
I powstał jak lew w swym gniewie! -
Gdy noc każda najgłębszą czerni się żałobą...

- - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Jednak żałuję róży i płaczę nad sobą.

SPÓŹNIONY LIST

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Może kiedyś, nieoczekiwanie,
przyjdzie list ten. I nic się nie stanie.
Tylko patrząc w oczy Panu Bogu
rzeknę z cicha: "za późno, mój Panie!"

LIST

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Ktoś list dostał. Komuś serce bije.
Idzie czytać pod kwitnące jabłonie.
Czyta. Chwyta się ręką za szyję
i dno traci, i w powietrzu tonie.

FOTOGRAFIA

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Gdy się miało szczęście, które się nie trafia:

czyjeś ciało i ziemię całą,
a zostanie tylko fotografia,
to - to jest bardzo mało...

LA PRÉCIEUSE

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Widzę cię w futro wtuloną,

wahającą się nad małą kałużą,
z chińskim pieskiem pod pachą, z parasolem i z różą...
I jakżeż ty zrobisz krok w nieskończoność?

CNOTY

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Wszystkie cnoty miłe Panu Bogu
maleją mi w oczach i bledną.
Posiadam już tylko jedną:
kocham cię, mój Wrogu...

MIŁOŚĆ (1)

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Nie widziałem cię już od miesiąca.
I nic. jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz widać można żyć bez powietrza

MIŁOŚĆ (2)

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie.
Patrzysz w okno i smutek masz w oku...
Przecież mnie kochasz nad życie?
Sam mówiłeś przeszłego roku...

Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tem.
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków...
Przecież ja jestem niebem i światem?
Sam mówiłeś- przeszłego roku...

WIERSZ UKRADZIONY

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Papierowy okręcik popłynąć nie może

wciąż odrzucany przez szumiące morze.
Lecz niech go tylko słońce wysuszy na wietrze
a popłynie jak żaden - w powietrze!

MORZE I NIEBO

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Fale świecą jak szkiełka czeskie
i szepcą, by się morza nie bać,
choć jest jak połowa nieba:
równie pełne śmierci i niebieskie.

środa, 1 kwietnia 2009

RÓŻOWA MAGIA

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Na złocistej fajerce

spalę różową różę
czarne pióreczko kurze
i jedno ludzkie serce.

Nikogo nie otruję,
nikogo nie zabiję,
Serce to jest niczyje
jest ono tylko - moje.

Gołębia nie zaduszę,
me czary są bezkrwawe
w czarodziejską potrawę
wrzucę ma własną duszę.

MODLITWA

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

O pocałunku, któryś jest w niebie

razem z duszami bzu i jaśminu!
Krwi i bezsennych łąk gwiezdnych synu!
O pocałunku, któryś jest w niebie!

O treści wszystkich myśli i czynów!
O upragniony mej duszy chlebie!
Tęsknoto wichrów! Bajko jaśminów!
O pocałunku, któryś jest w niebie!

Me smutne usta zwiędną w czas krótki,
a gdy z nich barwą oddaną glebie
w amarantowe przejdzie stokrotki -
wówczas mi zagrasz twą pieśń skrzypcową,
zamkniesz mnie w obce wieczności słowo,
o pocałunku, któryś jest w niebie!!

ZANURZCIE MNIE W NIEGO

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Zanurzcie mnie w Niego
jakby różę w dzbanek
po oczy,
po czoło,
po snop włosa jasnego -
niech mnie opłynie wkoło,
niech się przeze mnie toczy
jak woda całująca
Oceanu Wielkiego.
Niech zginie noc, poranek,
blask księżyca czy słońca,
lecz niech on we mnie wnika
jak skrzypcowa muzyka -
gdy mi do serca dotrze,
będę tym co najsłodsze-
-Nim.

BERCEUSE

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Oczy twe ciche są jeszcze, oczy twe ciche są jeszcze,
kiedy mnie bierzesz w ramiona -
spokojnych gwiazd płyną deszcze, łagodnych gwiazd płyną deszcze
i śnieg na śniegu gdzieś kona...

W milczeniu zbladły nam twarze, w milczeniu zgasły nam twarze
i dusze bledną w miłości...
w błękitnym stoi oparze, w półsennym stoi oparze
różowe serce światłości...

Spoczywam na twoim łożu, zasypiam na twoim łożu,
jak na dnie srebrzystych noszy,
stojących gdzieś na rozdrożu, wstrzymanych gdzieś na rozdrożu
w oczekiwaniu rozkoszy...

*** (MOJA MIŁOŚĆ)

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Moja miłość przeszła w wicher wiosenny -
w wicher wiosenny - me szaleństwo w burzę -
w burzę - moja rozkosz w dreszcz senny -
w dreszcz senny - moja wiosna w róże -

Z wichru spłynie moja miłość nowa -
miłość nowa - z burzy szał wystrzeli -
szał wystrzeli - sen rozkosz wychowa,
wiosna wstanie z różanej kąpieli.

NAJPIĘKNIEJSZE MIŁOŚCI

Jonasz Kofta

Najpiękniejsze są miłości, których nie ma
Które jutro może przyjdą albo nie
Najpiękniejsze są miłości, których nie ma
Światło z nieba nie wiadomo jak i gdzie

Najpiękniejsze są miłości niewiadome
Nie wiadomo kiedy, gdzie, dlaczego, jak
Niewiadome może wyjść zza rogu domu
Więc się nie zdziw, kiedy ciebie porwie wiatr

I jak długo jeszcze będziesz na nią czekał
może tydzień, może miesiąc, może więcej
Wszystko jedno co się stanie, najpiękniejsze jest czekanie
Uwierz w prawdę wyśpiewaną w tej piosence

Tylko kiedyś, może jutro, może dalej
Coś się zmieni, może ci przybędzie lat
I obejrzysz się przez ramię, powiesz że piosenka kłamie
Mówi pamięć, że nieprawda że jest tak

Najpiękniejsze są miłości, które były
Są jak stare wino kiedy płynie czas
Najpiękniejsze są miłości, które były
Taka chwila przyjdzie na każdego z nas

Najpiękniejsze są miłości przedawnione
Dnia któregoś stwierdzisz taki prosty fakt
Może trochę brak Ci siły, może świat nie taki miły
I już nie chcesz by cie porwał wiatr

JUŻ TYLKO SIĘ ZNAMY

Jonasz Kofta

To może przypadek, że znów się widzimy
Patrzymy na siebie w spokojnej udręce
Spojrzenia spłowiały przez lata i zimy
Dziś tylko się znamy - nic więcej

Uśmiechniesz się dziwnie, inaczej niż wtedy
Gdy było do siebie nam bliżej niż blisko
To było niedawno, a mówi się kiedyś
Dziś tylko się znamy - to wszystko

Dzielimy złą ciszę obcymi słowami
Ty serce masz chłodne i chłodne masz ręce
Za chwilę pójdziemy innymi drogami
Bo tylko się znamy, nic więcej

PIOSENKA Z LEŚMIANA

Jonasz Kofta

Pamięć pamięta o pamięci
I pewnie nigdy nie przestanie
Więc muszę, ziemia wciąż się kręci
Pożegnać tamto pożegnanie
Zrobiłaś dłonią mały ruch
I powiedziałaś - usiądź, nie stój
A to był gest
I tylko gest
I nic nie było oprócz gestu

Wiedziałem już, co mówić chcesz
I chciałem przerwać ci w pół słowa
Bo ciebie więcej niźli mnie
Miała kosztować ta rozmowa
Nie znaleźliśmy swoich ról
Wśród powtarzanych słów zbyt wielu,
Bo to był ból
I tylko ból
I nic nie było oprócz bólu

Gdy nagle rozległ się Twój śmiech
W nieznanym, urywanym rytmie
To powiedziałem sobie: niech
Że wszystko jedno, byle szybciej
Zmartwiałem i błagałem los
Żeby zabrakło ci oddechu
Bo to był śmiech
I tylko śmiech
I nic nie było oprócz śmiechu

Nagle urwałaś. Został chłód
Który już nie mógł nas zasmucić
Bezgłośne znaki białych nut
Melodii, której się nie nuci
Już się nie było czego bać
Baliśmy się każdego dźwięku
Bo to był lęk
I tylko lęk
I nic nie było oprócz lęku

Uspokojony nagle tak
Milczałem tak, jak ty milczałaś
Nie było nam milczenia brak
A cisza jest wyrozumiała
Zaczęła niknąć twoja twarz
Za gęstniejącą mroku falą
Bo to był żal
I tylko żal
I nic nie było oprócz żalu

I jeszcze gorączkowy zryw
By wszystko uznać za niebyłe
Przypominałem sobie sny
Takie nieważne, takie miłe
I nagle jedna jasna myśl
Że już zatrzymać cię nie sposób
Bo to był los
I tylko los
I nic nie było oprócz losu

WOŁANIE EURYDYKI

JONASZ KOFTA

Orfeuszu
Gdzie jesteś?
Pomyliłeś
Znów piętra
Ja cię czekam
Na ziemi
Piętro niżej
Od piekła
Tutaj wszystko
Jest czyjeś
Tylko łzy są
Niczyje
Orfeuszu
Na ziemi
Się żyje
Orfeuszu
Mężczyźni
Przybierali
Twą postać
Tyle rąk
Tyle ust
Tyle rozstań
Orfeuszu
Przebaczysz
Przecież sam tak
Śpiewałeś:
Tylko drzewa
Umieją
Być same
Orfeuszu
Kłamali
Skradzionymi
Słowami
Które tobie
Ukradli
Kochany
Trzeba było
Je chronić
Teraz znają
Je wszyscy
Powtarzają
Kiedy chcą
Niszczyć
Orfeuszu
Gdzie błądzisz
Piętro niżej
Zjedź windą
Orfeuszu
Nie zdążysz
A za chwilę
Znów przyjdą
Orfeuszu
Gdzie jesteś?
Pomyliłeś
Znów piętra
Ja cię czekam
Na ziemi
Piętro niżej
Od piekła
Orfeuszu
Za późno
Patrzysz czemu
Tak pusto
Orfeuszu
Zabiło
Mnie lustro