Halina Prębska
Nocą białą, styczniową
Anioł szedł puszystopióry
Skrzydłami owinięty, niebieskie oczy otwierał szeroko
Na świat, białosrebrzyście rzeźbiony
Wielki był i pleczysty, a ponad głową sterczały mu końce pierzastych skrzydeł.
Duże stopy w śniegu zanurzał bezgłośnie
Bo pod anielskimi skrzydłami śnieg nie skrzypi.
Długo tak szedł, drogą między opustoszałymi domami, słuchając sztormowego morza.
Chętnie by przysiadł,
w gwiaździste niebo popatrzał,
nadziwował się cudom białych drzew.
Domy spały, na zimę porzucone, rozłożyste, zamknięte.
Jeden tylko, drewniany, otwarty stał, a w jego niziutkich drzwiach dojrzał Anioł sylwetkę Rzeźbiarza w czarnym kapeluszu, z wygasłą fajką w dłoni.
Przystanął zdziwiony.
Spotkały się spojrzenia oczu niebieskich i brunatnych.
Rzeźbiarz zdjął czarny, wielki kapelusz i szerokim gestem zaprosił Anioła.
Czy nie masz ognia do fajki - zapytał?
Siedli obaj na wysokim progu, biały Anioł i ciemny Rzeźbiarz.
Anioł skinął ręką i z nieba spłynęło
światełko prosto do fajki Rzeźbiarza, a potem przysiadło u jego stóp
w małej lampce.
Długo siedzieli obaj w milczeniu. Bezgłośnie snuły się opowieści, na przemian anielskie i malarskie.
Od tej pory, co noc z nieba spływa Anioł Pierzasty i siada na progu chatki obok Rzeźbiarza.
Nigdy nie czują się samotni.
Marzą o wiośnie, kiedy to Rzeźbiarz pomaluje liście wszystkim drzewom,
a skrzydła Anioła przemieni w tęczę, aby mógł go widzieć z daleka.
Kiedy znów nastaną zimowe noce, będą siadywać na progu,
przy migającym światełku.
Może Anioł też zacznie palić fajkę.
Jeśli będziesz w Karwieńskich Błotach zimą, patrz uważnie,
zobaczysz migoczące przy ziemi światełko i cień Rzeźbiarza w czarnym kapeluszu.
Nocą białą, styczniową
Anioł szedł puszystopióry
Skrzydłami owinięty, niebieskie oczy otwierał szeroko
Na świat, białosrebrzyście rzeźbiony
Wielki był i pleczysty, a ponad głową sterczały mu końce pierzastych skrzydeł.
Duże stopy w śniegu zanurzał bezgłośnie
Bo pod anielskimi skrzydłami śnieg nie skrzypi.
Długo tak szedł, drogą między opustoszałymi domami, słuchając sztormowego morza.
Chętnie by przysiadł,
w gwiaździste niebo popatrzał,
nadziwował się cudom białych drzew.
Domy spały, na zimę porzucone, rozłożyste, zamknięte.
Jeden tylko, drewniany, otwarty stał, a w jego niziutkich drzwiach dojrzał Anioł sylwetkę Rzeźbiarza w czarnym kapeluszu, z wygasłą fajką w dłoni.
Przystanął zdziwiony.
Spotkały się spojrzenia oczu niebieskich i brunatnych.
Rzeźbiarz zdjął czarny, wielki kapelusz i szerokim gestem zaprosił Anioła.
Czy nie masz ognia do fajki - zapytał?
Siedli obaj na wysokim progu, biały Anioł i ciemny Rzeźbiarz.
Anioł skinął ręką i z nieba spłynęło
światełko prosto do fajki Rzeźbiarza, a potem przysiadło u jego stóp
w małej lampce.
Długo siedzieli obaj w milczeniu. Bezgłośnie snuły się opowieści, na przemian anielskie i malarskie.
Od tej pory, co noc z nieba spływa Anioł Pierzasty i siada na progu chatki obok Rzeźbiarza.
Nigdy nie czują się samotni.
Marzą o wiośnie, kiedy to Rzeźbiarz pomaluje liście wszystkim drzewom,
a skrzydła Anioła przemieni w tęczę, aby mógł go widzieć z daleka.
Kiedy znów nastaną zimowe noce, będą siadywać na progu,
przy migającym światełku.
Może Anioł też zacznie palić fajkę.
Jeśli będziesz w Karwieńskich Błotach zimą, patrz uważnie,
zobaczysz migoczące przy ziemi światełko i cień Rzeźbiarza w czarnym kapeluszu.